Nadal nie dochodziło do mnie, że Lucas to demon. Z całego serca chciałam to wyprzeć, nie potrafiłam w to uwierzyć. Demon? Nie, to jakiś głupi żart. Mój chłopak? Nie możliwe! To jakieś szaleństwo! Nie! Chociaż… Muszę przyznać, że to całkiem realne, ale to jest takie nieprawdopodobne-cholerny paradoks. To jest dla mnie za wiele. W anioły wierzyłam przez całe swoje życie. To moja mama nauczyła mnie wierzyć w nie i Boga, ogólnie w siłę wyższą. Zdawałam sobie sprawę, że demony istniały dla równowagi, ale nie… To, że Gabriel jest aniołem, zniosłam, przetrawiłam, uwierzyłam. Ale nie to. To za wiele, nie mogę. Nie potrafiłam siedzieć ani minuty dłużej obok tego czegoś ze świadomością, że ten, co mnie obejmuje, jest diabłem. Nie obchodziło mnie, że film nawet się nie zaczął i trwały reklamy. Zerwałam się z fotela i nie odwracając się nawet na chwilę, wybiegłam z sali. Mimo że demon krzyczał, w moich uszach odbiło się to cichym szeptem. Moje myśli zagłuszyły słowa. Nie słuchałam nikogo ani niczego, wyłączyłam się i ślepo przez korytarz, schody, a potem podążyłam przed siebie ciemnymi uliczkami. Wyciągnęłam komórkę z granatowej torebki i zadzwoniłam. Nie odbierał. Jak to możliwe, że nie odbiera? On?! Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by mnie zignorował. Może nie słyszy? Absurd! Gabe zawsze ma włączony dźwięk. Coś zdecydowanie nie gra. Danielle? Nie, przecież ona nie wie i nie może się dowiedzieć- odpada. Usilnie próbowałam dodzwonić się do szatyna, który najwyraźniej nie chciał ze mną rozmawiać. Dalej szłam chodnikiem przed siebie. W koło stały stabilne, duże budynki, a gdzieniegdzie rosły drzewa i krzewy, których gatunków nie mogłam sobie przypomnieć. Przejść poprzez mrok pozwalały mi jedynie lampy i światła w oknach domów. Myśli próbowałam złożyć w jedną całość, nic z tego. Potrzebuję rozmowy, z nim. Szybkim krokiem poszłam w stronę domu Gabriela z nadzieją, że będzie w mieszkaniu. Nie zważałam na samochody trąbiące na mnie, biegłam jak postrzelona przez ulicę. Gdy byłam już całkiem blisko, wpadłam na Sophie. Nie miałam bladego pojęcia, co ona tu robi. Zdawało się, że była u Gabe’a; ale po co? Dziewczyna wpatrywała się we mnie kompletnie niezdziwiona moją obecnością, trzymając dwa palce na ustach.
- Hej- przywitałam się i przyjrzałam jej się dokładnie.
- Cześć- rzuciła, odrywając dłoń i uśmiechając się do mnie- Niech zgadnę… Do Gabriela? Tyle, że on już nie jest zainteresowany twoim towarzystwem- mówiła wciąż z uśmiechem na porcelanowej twarzy- Przykro mi. Zapewne ze mną nie chcesz rozmawiać na żaden temat, bo jestem, hm, zbyt dziecinna, tak? Zgadłam? No, cóż… Lecę, cześć- skończyła, a w moich oczach pojawiły się łzy. Przyjaciółka wyminęła mnie i po prostu poszła dalej; a ja nie mogłam w to uwierzyć. Nikt nigdy mnie nie potraktował tak jak dziś. Tak zignorować, odrzucić, zbesztać?
Podbiegłam do domu szatyna i zadzwoniłam. Miałam nadzieję, że Soph kłamała. W pełni zdawałam sobie jednak sprawę, że była wściekła na mnie, bo nie mówiłam jej o wielu sprawach i jest mi z tego powodu przykro, ale to boli, tak bardzo, że potraktowała mnie tak chamsko.
Już po kilku sekundach drzwi otworzył mi brązowooki. Od razu zauważyłam zmianę w jego wyglądzie. Przywitałam się i już chciałam ucałować go w policzek, gdy ten zrobił krok do tyłu.
- Czego potrzebujesz?- zapytał z udawanym znudzeniem.
- Rozmowy.
- Na temat?- dopytywał kompletnie niezainteresowany.
- Luke’a- i wtedy jego oczy szeroko się otworzyły jakby nagle się zainteresował, lecz potem odwrócił się tyłem do mnie i od niechcenia powiedział:
- Wchodź. Słucham
I zaczęłam swoją opowieść, gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania. Z każdym słowem w błękitnych oczach pojawiało się coraz więcej łez. Nie słyszałam zainteresowania w jego głosie; ani odrobiny. Jego czarne oczy pełne były kpiny.
- I co ja mam ci teraz powiedzieć? Że mi przykro? Nie jest. Ostrzegałem cię przed nim, ale ty zawsze wiesz lepiej, prawda?- mówił, a jego słowa sprawiały mi taki ból, jakiego nigdy jeszcze wcześniej nie czułam; nie wspominając historii z Chrisem, przez którą prawie popełniłam samobójstwo, mimo że tego nie zamierzałam. Teraz łzy rzewnie spływały mi po rumianych policzkach.
Gabriel otarł moje łzy swą silną dłonią, a ja już miałam nadzieję, że okaże mi trochę większego zainteresowania- nic bardziej mylnego.
- Przestań płakać, dziewczyno. Weź się w garść i ułóż to sobie w głowie, okej? Musisz sobie poradzić- te słowa miały sens, swoje znaczenie, lecz sposób w jaki je wypowiedział mroził krew w żyłach- jakbym nic nie znaczyła dla niego, a jeszcze tak niedawno mnie pocałował. Zrobiłam krok do przodu, aby objął mnie ramieniem, ale on tego nie zrobił. Tak po prostu stał i się gapił. Kiedy go potrzebowałam był, zawsze, a teraz się ode mnie odsuwa… Potrzebowałam jego silnych ramion i słów: „Wszystko się ułoży” i to by mi wystarczyło, ale on musiał mnie skarcić; chociaż to nawet nie było to, on po prostu stał się zimny jak lód; ale nie dla ludzi, dla mnie.
Nie mogłam wytrzymać, łzy wylewały mi się ze szklanych oczu. Nie powinnam? Olać to! Musiałam to zrobić. Nawet nie zauważył kiedy zarzuciłam mu ręce na szyi. Bez zastanowienia objął mnie w pasie. I w tym momencie był dawnym Gabe’em- tym kochającym, troskliwym Gabrielem. Oparłam głowę na jego piersi, czym zmoczyłam jego czarny t-shirt.
- Przepraszam- wyszeptałam; a kiedy on mnie obejmował poczułam się lepiej, tak na miejscu, bo właśnie tu chciałam być- w jego ramionach.
- No już, już- uspokajał swoim mocnym, a zarazem delikatnym głosem, mimo że głos rozchodził się silny to wypowiedziane słowa w uszach brzmiały delikatnie jak przygrywana melodia- Zrobić ci herbatę czy coś?- zapytał wypuszczając mnie z objęć, a ja tylko pokiwałam twierdząco głową. Chłopak udał się do kuchni, a ja delikatnym krokiem szłam tuż za nim.
- Ja po prostu tego nie rozumiem- mówiłam, powoli przestając płakać- To dla mnie za wiele.
- Hej, przetrawisz to. Ja ci pomogę, tak?
- Tak- potwierdziłam i spojrzałam pewnym wzrokiem mu w oczy. Wpatrując się w niego, nie mogłam pojąć, co go tak odmieniło, co sprawiło, że przez moment był zgorzkniały; co dziwniejsze, chwilę potem chłopak oprzytomniał i stał się dawnym sobą.
*Gabriel*
Nie potrafiłem być dla niej taki. Wiem, że musiałem, ale nie umiałem. Co sprawiło, że zmiękłem?
Objęcie.
Kiedy dziewczyna zarzuciła mi swoje lodowate dłonie na szyi, zdałem sobie sprawę, że nie mogę robić jej takiej krzywdy osobie, którą kocham. Jej każda łza była bólem dla mnie. Jej spojrzenie, błądzące, zagubione- było męką. Objąłem ją w talii i wszystko stało się prostsze nie tylko dla niej, dla mnie również. Dla nas. My- jak to pięknie brzmi; ale czy to kiedykolwiek będzie miało miejsce? My jako kochankowie; nie jak przyjaciele.
Kiedy Sus wpatrywała się we mnie, ogarnęło mnie poczucie winy, że w najgorszym momencie jej życia, gdy dowiaduje się prawie całej prawdy, nie interesowałem się nią. Wróć. Interesowałem się, nawet bardzo, ale ją odtrącałem. Z drugiej strony byłem na nią niemiłosiernie wściekły, że kiedy tylko czegoś potrzebuje biegnie do mnie, ale wiąże się z Luke’iem. Choć jednak to coś znaczy, prawda? Musi coś znaczyć. Między nami jest więź. Nie byle jaka. Jedno wiem na pewno, muszę być chłodnym, oschłym dupkiem; ale jeszcze nie teraz, nie dziś.
- Proszę- powiedziałem, stawiając gorący, zielony kubek na stoliku.
- Dziękuję- powiedziała łamiącym się głosem. Usiadłem obok niej i przygarnąłem do siebie, mówiąc:
- Wszystko się ułoży, Susanne, musi się przecież ułożyć.
Dziewczyna z powrotem usiadła prosto i chwyciła kubek do dłoni. Jej czerwone włosy były lekko zwichrzone i przybrały jeszcze ciemniejszą barwę. To dobry znak, pomyślałem. Zerwałem się z sofy i podszedłem w kierunku wieży.
- The Rolling Stones?- spytałem, a dziewczyna przytaknęła głową. Był pewien kawałek, który uwielbialiśmy jako dzieci. Doom and Bloom. Szybko włączyłem tę piosenkę i wystawiłem rękę w kierunku dziewczyny. Susanne szybko odstawiła herbatę i poderwała się na równe nogi. Zaczęliśmy wirować w tańcu. Nasze ciała nieraz stykały się blisko, nieraz oddalały; a ja przypominałem sobie, jacy byliśmy kiedyś jako dzieci.
- Brakowało mi tego- przyznała Susanne, gdy skończyliśmy tańczyć salsę. Staliśmy blisko, za blisko, choć mi to nie przeszkadzało, zdecydowanie nie. Patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Teraz nie było nie zręcznie, zdawaliśmy się tego bynajmniej nie odczuwać. Byłem pewien, że i jej nasza bliskość nie przeszkadzała. Nasze usta zaczęły się do siebie przybliżać. Poczułem jej oddech na swojej twarzy; ona zapewne czuła mój. Dziewczyna musnęła delikatnie moje wargi. Rozchyliłem usta i już po chwili nasze języki splatały się w namiętnym pocałunku. Objąłem ją w talii, a ona swe ręce założyła mi na szyi. Zdawałoby się jakby nasz pocałunek nie miał końca. Trwaliśmy tak razem, zjednoczeni przez kilka sekund, może minut; nie wiem, już nie liczyłem czasu. Jedyne czego wtedy chciałem to ona, a Susanne zdawała sobie z tego sprawę od dawna. Oderwałem się na chwilę od jej ust, aby powiedzieć: „Nie powinniśmy”, lecz ona uciszyła mnie swoim delikatnym pocałunkiem, a gdy skończyła powiedziała, że nic innego nie ma znaczenia, tylko „my”.
I w końcu się stało…
__________________
Oto kolejna część mojego nieudanego opowiadania! :) Liczę na szczere, ale i wyrozumiałe komentarze. :D
~Dark Angel
PS. Zapraszam na:
- Travel in the time
- Who am I?
- Pamiętnik Em
Nieudanego opowiadania? I czego się hejtujesz, jak dobrze piszesz? Masz fajny pomysł, jest namiętność, są emocje, mam tylko jedną uwagę: pisząc z perspektywy bohaterki o Gabrielu, wydaje mi się, że lepiej będzie używać sformułowań bardziej emocjonalnych niż "brązowooki", "szatyn" itp. (określeń dziewczyny). Wiem, że nie chcesz się powtarzać i pisać w kołko imię, ale bohaterka jest z nim w pewnej relacji, nie jest to dla niej osoba obca czy coś, więc wydaje mi się, że bardziej realnie, mniej sztucznie byłoby gdyby mówiła o nim np. "przyjaciel" czy coś w tym stylu. A tak poza tym to super ;)Czekam na nast. część.
OdpowiedzUsuńFajowe opowiadanie :-D super pomysł, czekam na nowy :-D
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podoba! :D Zwłaszcza końcówka :3 Nareszcie! :D Było w nim tylko dość sporo błędów gramatycznych, mam na myśli, że nie wszystkie zdania były logicznie ułożone, trochę niezrozumiale, ale po za tym - jest super! :D I jakie nieudane? Niee, denerwuj mniee! xD
OdpowiedzUsuńHmm... Mam nadzieję, że Lucas pójdzie w ch*j się bujać xD Zazwyczaj lubię takich niegrzecznych chłopców, więc sama się sobie dziwię, że za nim nie przepadam, ale... No wolę Gabriela xD Także trzymam za niego kciuki! :D
Hmm... Co to jeszcze mogę dodać? Chyba tylko tyle, iż z niecierpliwością czekam na nn! :D Mam nadzieję, że pojawi się szybko ;)
Świetny rozdział :) Jak wszystkie zresztą :D Wychwyciłam parę literówek i kilka nielogicznych zdań ale nie były to jakieś rażące błędy. Czekam na kolejną notkę :D
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie, nie wiem dlaczego myślisz inaczej.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
Zapraszam też do mnie.
Życzę weny!
Przestań, wyszło naprawdę nieźle i mówię to serio. Gdyby było okropne, to bym pewnie w ogóle tego nie przeczytała, tylko machnęła ręką na to. Naprawdę fajny rozdział, choć szczerze mówiąc z trudem czytałam, bo te literki aż za bardzo wtapiają się w tło xD taka malutka uwaga.
OdpowiedzUsuńŻyczę wenny i zapraszam:
kroniki-dzieci-ciemnosci.blogspot.com
Nieudanego opowiadania ? Nieudanego opowiadania ?! Kobieto jak czytam twoje opowiadanie myślę tylko o dwóch rzeczach :
OdpowiedzUsuń1. W jaki sposób Gabriel jest tak niesamowity ?!
2. Powinnas kiedyś go opublikować wydać jako książkę i byłoby świetnie. Kupię ja i myślę że nie tylko ja :D