piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 1 cz.1

     Zaczęło się niewinnie i tak spokojnie. W szkole poznałam Chris'a. Z pozoru miły chłopak. Blondyn z zielonym oczami. Nie miałam przyjaciół, bo byłam nowa, a on przysiadł się do mnie na obiedzie i zaczął mnie zagadywać. Codziennie o tej samej porze spotykaliśmy się na stołówce aż w końcu odważyłam się z nim usiąść na biologii. On, oczywiście,  nie miał nic przeciwko. Z czasem zauważyłam, że on mi się podoba. Był taki uprzejmy, choć wiedział, że nie jestem najbogatszą dziewczyną w szkole w przeciwieństwie do niego. Ja ubierałam się zwyczajnie. Dżinsy, bokserka i kurta, czasem jakaś kamizelka. Ewentualnie na jakąś uroczystość zakładałam sukienkę. Oczywiście w moim ulubionym kolorze, w czarnym. Miałam swoje humorki, co na pewno nie spodobało się Chris'owi, ale jednak nie przestawał mnie w sobie rozkochiwać. Byłam złośliwa, impulsywna i mściwa. Miałam wcześniej wiele problemów, ale to postanowiłam zostawić za sobą. Nie całe 2 miesiące po naszym poznaniu, postanowiliśmy się umówić, aby zobaczyć, czy coś z naszego związku będzie. Często chodziliśmy na spacery, do kina, na łyżwy, na rolki. Byliśmy ze sobą pół roku aż do tego wydarzenia. Mam na myśli naszą ostatnią randkę.
Umówiliśmy się na 19 w sobotę, tak jak zwykle. Umalowałam się jak na jakiś bal, założyłam sukienkę, bo mieliśmy pójść na kolację do restauracji. Przyszłam punktualnie i miałam taką nadzieję, że tym razem Chris się nie spóźni. Poczekałam pół godziny na ławeczce w parku, ale Chris nie przychodził. Dzwoniłam do niego. Nie odbierał. Uznałam, że coś dla nas specjalnego szykuje. Postanowiłam pójść do niego do domu. Dzisiejszy wieczór miał być tym wieczorem, w którym stracę cnotę. W końcu mam już szesnaście lat, a Christopher 19 skończy w tym roku. Myślałam, że będzie na mnie czekał u siebie w domu, a kolacja odbędzie się jednak później.
Podeszłam pod jego dom. Zadzwoniłam do drzwi. Nic. Pewnie udaje, że zapomniał o randce, a tak naprawdę czeka aż mu się oddam. Z tą myślą chwyciłam za klamkę. Drzwi były otwarte. Tak jak myślałam. To co zobaczyłam po wejściu wprawiło mnie o mdłości. Chris obściskiwał się z Sandrą, moją BYŁĄ koleżanką. Jego uśmieszek natychmiast zniknął, gdy tylko mnie ujrzał. Byłam totalnie wściekła, zrobiłam mu awanturę, po czym udałam obojętność, trzasnęłam drzwiami i z szybkością geparda opuściłam ten budynek, po drodze nazywając Sandrę suką. Później się dowiedziałam, że Christopher mnie zdradzał bardzo często i właściwie to chodzi ze mną tylko dla szpanu, bo podobno jestem najładniejszą dziewczyną w szkole i wyglądam jak anioł. Tak, żeby one chociaż istniały. No może i istnieją, ale na pewno nam w niczym nie pomagają, bo mają nas w dupie. Jedyną osobą, która się mną interesuje jest Gabriel. Prawdziwy przyjaciel, zawsze można na niego liczyć. To on nauczył mnie być dobrym człowiekiem.
Biegłam przed siebie. Nie chciałam go znać. Zranił mnie, a to bolało. Cholernie bolało. Stanęłam na skraju klifu i wpatrywałam się w horyzont, który zdawałoby się, że nie ma końca. Chciałam zakończyć to pieprzone życie. Zamknęłam oczy i już chciałam skoczyć, gdy nagle ktoś chwycił mnie za przedramię, a ja odruchowo cofnęłam się od przepaści.
- Nie rób tego. Susan, daj spokój. Choć ze mną. Porozmawiamy- powiedział Gabriel, na tyle spokojnie, że nie pochłonęła mnie otchłań. Co ja wyprawiam? Nie mogę umrzeć. Muszę żyć, choćby dlatego, że mam przyjaciół, wiernych przyjaciół, którzy mnie potrzebują.
- Masz rację. Chodźmy stąd- powiedziałam, a on pociągnął mnie w swoją stronę i mocno przytulił swoimi muskularnymi ramionami. Nie chciałam go puścić, ponieważ już nie czułam takiej pogardy dla samej siebie. Wiedziałam, że jest jednak ktoś, dla kogo coś znaczę.
Gabriel zabrał mnie do swojego domu i troskliwie zapytał mnie czy zrobić mi herbatę, a ja nie mogłam odmówić. Usiadłam na kanapie i patrzyłam na niego, nie wierząc, że taki cudowny chłopak nie ma dziewczyny.
- To ja ci może lepiej zrobię melisę- powiedział, niby pytając, a ja skinęłam tylko głową.
- Sus, posłuchaj. Rozumiem, że Christopher zachował się nieprzyzwoicie. Tak nie wypada. On na ciebie nie zasługuje. Jesteś dla niego zdecydowanie za dobra- słuchałam go, próbując udać uśmieszek. Gabriel nigdy nie przeklinał. - Żaden chłopak nie powinien wystawić dziewczyny, a w szczególności tak pięknej. Nawet, z rozmazanym makijażem wyglądasz jak aniołek. Taka niewinna i bezbronna.
- Kiedyś nie byłam taka bezbronna- rzuciłam, tym razem już na poważnie się uśmiechając. Gabe postawił na stole melisę, a ja chwyciłam kubek w dłonie. - Cieszę się, że cię mam- wyznałam, a on na to odpowiedział arogancko: "Wiem".
- Pewnie ci zimno. Widać, że zmarznięta jesteś. Zaraz przyniosę ci koc- powiedział, a po chwili stał już z zielonym kocykiem. - Obiecaj mi coś- rzekł, a po moim długim milczeniu dodał: - Obiecaj mi, że nigdy więcej nie wyjdziesz na randkę bez jakiegokolwiek sweterka- chciał zażartować, ale ewidentnie mu to nie wyszło.
- Niestety nie mogę ci tego obiecać, bo nie zawsze sweterek pasuje.
- Nie drocz się ze mną. Nie chcę, żebyś zachorowała- powiedział nieco zasmucony. - Wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra- zawsze mi to powtarza, ale wszyscy mi mówią, że jest we mnie po uszy zakochany, chociaż ja tego nie widzę. Może mają rację, ale przecież w siostrze nie można się zakochać. Gabriel jest tylko przyjacielem i nic więcej. Tak jak powiedział jestem dla niego jak siostra, a on dla mnie jak brat, bardzo ładny starszy brat. Brunet z oczami prawie czarnymi. Patrząc na niego widziałam zalety tego świata, choć nie było ich wiele, to jednak potrafiłam je odnaleźć, wpatrując się w jego żarzące się czernią oczy. Może dlatego, że był dobry, a może dlatego, że był dla mnie zagadką, która co dzień próbowałam rozgryźć. Pochłonięta tajemnicą jego oczu zapytałam, czy mogłabym dzisiaj przenocować u niego, gdyż nie miałam siły wracać do domu na szpilkach. Zgodził się bez dłuższego namawiania. Dał mi bluzkę z pumy XXL, granatowa. Najlepsza i najwygodniejsza do spania. Wykąpałam się. Miałam takie wrażenie, że zasnę w wannie, ale na szczęście nie zasnęłam. Wyszłam z łazienki z mokrymi włosami, które się lekko kręciły. To zabawne, gdy są mokre się kręcą i mają odcień czerwieni, a jak suche są proste jak drut. Ta sprawa wymaga kontemplacji. Przed drzwiami czekał na mnie Gabriel. Oznajmił, iż powiadomił moich rodziców, że nocuję u niego i powiedział, że mogę spać u niego na łóżku, a on sobie i tak już pościelił na podłodze. Podziękowałam mu, bo mało kto jest taki uczynny. Ułożyłam się wygodnie i odwróciła się w stronę okna. Jeszcze przez chwilę zerkałam za okno, ale niebawem oddałam się w ramiona Morfeusza.
____________________
No to mamy pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że chociaż trochę się Wam podoba.
Liczę na wasze komentarze, bo to motywuje do dalszego pisania i jeżeli ten blog się wam podoba, polecajcie go znajomym.
PS. Przepraszam za błędy, ale jakoś nie przywykłam do pisania na komputerze, więc mam nadzieję, że wszelkie literówki zostaną mi wybaczone. :P

wtorek, 18 czerwca 2013

Prolog

   Stałam na skraju klifu, zastanawiając się nad swoim losem. Nie chciałam umierać, ale życie tez się szczególnie do mnie nie uśmiechało. Co zrobić? Jedno pytanie, a odpowiedzi sto. Mętlik w głowie. Jeden krok mógł zmienić wszystko. Krok do przodu- zero szans przeżycia. Krok do tyłu- poradzenie sobie z problemami i pokazanie ludziom, że jestem wytrzymała. Zamknęłam oczy i już chciałam skoczyć, gdy nagle ktoś chwycił mnie za przedramię, a ja odruchowo cofnęłam się od przepaści.
- Nie rób tego. Susan daj spokój. Choć ze mną. Porozmawiamy- powiedział Gabriel, na tyle spokojnie, że nie pochłonęła mnie otchłań. Co ja wyprawiam? Nie mogę umrzeć. Muszę żyć choćby dlatego, że mam przyjaciół, wiernych przyjaciół, którzy mnie potrzebują.