środa, 13 listopada 2013

Rozdział 2 cz.2

        Mijały tygodnie, a ja zrozumiałam wreszcie, że żywiłam do Luke'a uczucie. Gabe mnie przed nim ostrzegł z troski o mnie. Miałam totalny mętlik w głowie i nie wiedziałam co robić. Rozmawiałam o tym nawet z dziewczynami. Danielle powiedziała mi, abym się w końcu ogarnęła i zauważyła, że Gabriel mnie kocha. Ostatnio mu to wygarnęłam w czasie kłótni, chcociaż tak naprawdę nie wierzę w to, że on coś do mnie ma. Sophie kazała mi, utrzymać dystans do obu. Tylko, że ja potrzebuję Gabriela, bo przy nim czuję się bezpiecznie i Luke'a, bo przy nim jestem nieokrzesana, czuję adrenalinę i no cóż... kocham go. Na początek przeproszę Gabe'a. Tak, to najlepsze rozwiązanie. Powiem: "Hej, przepraszam. Wybacz. Nie chciałam tego powiedzieć,bo ja tak nie uważam. Działałam pod wpływem emocji. No wiesz". Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. W odpowiedzi dostałam tylko: " Nie przejmuj się. Nie umiem się na ciebie gniewać. Sama dobrze o tym wiesz". Zaproponowałam mu wypad do parku, bo brakuje mi jego towarzystwa. Od naszej kłótni ciągle wychodziłam gdzieś z dziewczynami albo Lucasem.
        Po południu, a właściwie to tuż po lekcjach spędziłam bardzo miło czas z Gabrielem. Najpierw byliśmy w parku, a potem poszliśmy na lody włoskie. Uwielbiam je. Kiedy Gabriel podprowadził mnie pod dom, dałam mu całusa w policzek, bo tak wypadało. Tyle, że powinnam zaprosić go do środka na herbatę i ciasto. Zdzira ze mnie. Wszystko przez demoralizującego Luke'a. Podziękowałam Gabe'owi za wszystko i udałam się do swojego pokoju, w którym był już Lucas. Mała Susan nie posłuchała rad przyjaciół. Ciekawe co oni sobie o niej teraz pomyślą?
- Witaj maleńka. To co robimy dzisiaj?
- Zaskocz mnie- powiedziałam, po czym on wstał z krzesła i pocałował mnie. Tym razem było bez widowni i bez udawania, chociaż nie byliśmy parą nie odepchnęłam go, tylko odwzajemniłam pocałunek.
       Od pewnego czasu miałam dziwne sny. Mówiąc dziwne, mam na myśli nienaturalne. W tych snach stałam na wielkim wzgórzu. Miałam płomieniste czerwienią włosy i ogromne białe(wpadające w szarość) skrzydła. Po jednej stronie góry, tej świetlistej i bezchmurnej, stali aniołowie, a z drugiej strony, tej burzliwej i pogrążonej w ciemności, stały demony. Z czasem sny nabierały zwrotu akcji, ale w czasie, kiedy robiło się naprawdę ciekawie, budził mnie dźwięk budzika. Postanowiłam powiedzieć o tym Gabe'owi, bo to on jest moim najlepszym i najdłużej mnie znającym przyjacielem. Gdy go o tym poinformowałam otrzymałam  od niego w odpowiedzi: 
-Mhm. Tak. Rozumiem. Chyba już czas, abyś się dowiedziała.- powiedział z niemożliwym spokojem w głosie. O czym mam się dowiedzieć? Na co jest czas? Nie rozumiałam tego, a on nie chciał mi tego wytłumaczyć. Przynajmniej jak to powiedział, nie teraz. O co chodziło? Mogę się tylko domyślać.
***
       - Dowiedziałem się, że już jeden etap się zaczął. Jak miałem zareagować?- zapytałem, nie oczekując odpowiedzi.
- Faktem jest, że cię do takiej rozmowy nie przygotowywaliśmy, ale dobrze się spisałeś, Gabrielu- odparł Metatron, najwyższy rangą archanioł, który jako jedyny widział Boga.
- Musiałem wybrnąć z tej sytuacji, ale co będzie dalej? Kiedy mam ją poinformować o zaistniałej sytuacji i jak?
- Cóż. Stopniowo. Trzeba ją przygotować tak, aby się nie przelękła- odrzekł archanioł, po czym zniknął niezauważenie. Hmm. Stopniowo. Tak. Łatwo mu mówić. Jakoś coś wymyślę. Nie mam innego wyjścia.


***
        Po jakimś czasie o moich chorych snach wiedzieli już wszyscy moi przyjaciele. To nie mogło dłużej czekać. I mimo tego, że Danielle i Sophie nie chciały mnie zapewne słuchać, to i tak to opowiedziałam. Luke za to słuchał jakby o tym wiedział... Dziwne, ale to przecież nie jedyne dziwactwo jakie mi się przydarzyło. Szczególnie w ostatnim czasie.
- Hej, Sus. Musimy pogadać- powiedział Gabe jakby nigdy nic- Te twoje sny. No nie? To nie są sny tylko wizje.
- Że co? Gabe. Wizje? Oszalałeś?
- Nie oszalałem. Posłuchaj. Na razie te wizje nie są na jawie, ale z czasem zaczniesz mieć pełne wizje, bo to co teraz miewasz to tylko przebłyski.
- No dobrze. Załóżmy iż masz rację, ale w takim razie dlaczego ja je mam?
- No, bo widzisz. Ty nie jesteś zwykłym człowiekiem, a właściwie to w ogóle nim nie jesteś.
- No teraz to już przesadziłeś!- krzyknęłam, ale on chwycił mnie za rękę i tłumaczył dalej, że jestem hybrydą anioła i demona. Zapytałam jak to możliwe? I wtedy okazało się, że moja matka, która była cherubinem zakochała się w demonie, a raczej serafinie. Nie mogli być razem, bo prawda jest taka, że serafin nie może się związać z aniołem o niższej randze. Mój ojciec Astaroth sprzeciwił się Bogu. Powiedział, że pokochał Naomi i że chce z nią być. Bóg za to, że Astaroth powiedział coś tak niedorzecznego wygnał go do piekła. W ten sposób mój ojciec stał się demonem i to najwyższym w randze. Naomi nie chciała się sprzeciwiać Bogu, więc ze smutkiem wymalowanym na twarzy patrzyła jak Astaroth odchodzi, lecz ich miłość trwała. Naomi i Astaroth spotykali się, więc na na ziemi, gdyż do nieba wstępu już jej ukochany nie miał. Astaroth rozdziewiczył Naomi, a gdy dowiedział się, że w jej łonie żyje bękart, rozkazał Naomi podrzucić komuś dziecko, gdy tylko się urodzi. Ciąża Naomi nie trwała długo. Dziecko rozwijało się bardzo szybko. Podobno tak szybko, że nawet sam Bóg nie spostrzegł nowego życia w ciele Naomi, gdyż nie stanęła ona w niebie, dopóki nie urodziła. Gdy tylko okazało się, że to dziewczynka, Astaroth wiedział, że nie tyle trzeba ją podrzucić, co schować przed demonami i aniołami, bowiem hybryda anioła i demona byłaby groźna dla obu środowisk. Mogła być tarczą jak i zarówno bronią. Dlaczego akurat dziewczynka miała być niebezpieczna? Tego nie wiem, gdyż nawet Gabriel o tym nie został poinformowany. To tak mówiąc w skrócie.
Uznajmy, że te wszystkie archanioły, anioły, demony to prawda, ale ja hybryda nie... To niemożliwe.
- Gabe. Jak to jest?
- Ale co?
- No jak to jest być archaniołem?
__________________
No to mamy kolejny rozdział. ! Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Kurczę, weny nie było, czasu nie było, ale musiałam wreszcie dodać tą notkę. Cały czas ją poprawiałam, bo jakoś mi się nie podobała, ale myślę, że jest już ok. Naprawdę wybaczcie, jeśli jeszcze to czytacie. Te moje wypociny. Jak czytacie to dajcie dowód w komentarzu, bo jeśli nikt nie czyta, nie ma sensu dalszego pisania, więc niestety chyba będę musiała zawiesić bloga.
#Bexx . ! ♥ (nowy pseudonim, tamten mi się znudził xd)

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 2 cz.1

    Obudziłam się przyklejona do Gabriela. A jednak nocował u mnie. Dzisiaj poniedziałek, a ja zaspałam. Hah! Ja to ja, ale Gabe! Szybko go obudziłam i przestraszona, że nie zdążę na czas, powiedziałam mu, że już jest 7:45. On uspokoił mnie i wtedy przypomniał sobie, że wczoraj nawet się nie spakował, a co gorsza nie miał czasu na wracanie do domu. Nie zdążyłby nawet, gdyby jechał z prędkością 160 km/h.
- O mnie się nie martw- powiedział i już po chwili zniknął za drzwiami. Ja postanowiła szybko się przebrać, zrobić sobie makijaż i spakować zeszyty. Nie miałam czasu nawet na śniadanie. Zeszłam do salonu, gdzie zobaczyłam już gotowego Gabriela. 
- Jak?- zapytałam, ale nie było już czasu na odpowiedź, bo była 7:55. To było dziwne. Bardzo dziwne. Gabe pociągnął mnie za rękę, a ja zarzuciłam na ramię torbę. Pojechaliśmy w kierunku szkoły jego czerwonym mitsubishi. Moje pierwsze spóźnienie. Myślałam, że spóźnię się kiedyś, ale nie z takiego powodu. Było po ósmej. Nie wiem dokładnie ile, ale o tej godzinie biegłam pod salę, trzymając za rękę Gabriela, kiedy przed salą historyczną(gdzie mieliśmy lekcję) zatrzymał nas Chris. Podszedł do mnie bliżej i chciał mnie pocałować, ale zobaczył nasze splecione ręce. Nie wiem co sobie pomyślał, ale my tylko śpieszyliśmy się, a żeby było szybciej to dałam Gabrielowi dłoń i jak on w ogóle śmiał próbować się do mnie zbliżyć? Natychmiast puściłam Gabe'a i zrobiłam krok do przodu po to, aby wejść do sali i grzecznie przeprosić za spóźnienie. Cała nasza trójka tłumaczyła się przed historykiem, po czy spokojnie usiedliśmy na miejsca. Danielle dała mi porozumiewawczy uśmiech, a ja go oddałam. Po chwili dostałam karteczkę od Sophie. "Coś jest nie tak, Sus. Tylko nie wiem co. Nie dzwonisz, nie odbierasz. No i jeszcze to. Patrz jak Luke na ciebie patrzy. Musimy pogadać. Sophie. " Przeczytałam i spojrzałam w kierunku chłopaka, którego nigdy nie zauważałam. Ciekawe czemu? On jest przecież przystojny. Nawet bardzo. W zamyślaniach trwałam przez dalszą część lekcji, gdy zadzwonił dzwonek, a ja udałam się razem z Sophie i Danielle pod szafki.
- Co się stało?- zapytała zniecierpliwiona Sophie.
- Daj jej spokój- powiedziała Danielle. - Najwyraźniej nie jest w humorze, a ty to jeszcze pogarsza.
- Nie przesadzaj- rzuciła Sophie i spojrzała na mnie.
- Dziewczyny, dajcie sobie spokój. Zaraz wam wszystko wytłumaczę. Chodzi o to, że...
- Nasza Sus jest nieszczęśliwie zakochana- zaświergotała Soph.
- Nie, przecież widać,że jest przygnębiona, ale nie z powodu zakochania. Mam rację Susan?- zapytała Danielle.
- Tak. Masz rację. Chodzi o Chrisa. Zdradził mnie.
- Jesteś tego pewna?- zdziwiła się Sophie. - Skąd to wiesz?- dodała po chwili, a ja wszystko im opowiedziałam.
- OMG! Jak on mógł?! A to bydle. Już ja mu pokażę!- mówiła ze wściekłością w głosie Sophie, a ja ja uspokajałam. Kochana Soph. Taka spokojna, a zarazem groźna. Kompletne przeciwieństwo Danielle. Danielle na wszystko patrzy obiektywnie albo inaczej "ma wszystko w nosie". Za to Soph widzi wszystko w różowych okularach. No i jestem jeszcze ja. Taka wybuchowa mieszanka.
- Dzięki Sophie, ale nie trzeba. Jakoś sama sobie poradzę- powiedziałam i udałam się pod salę, w której powinniśmy mieć zajęcia. Kolejna lekcja w zamyśleniach. Nic ciekawego. Tak przez wszystkie lekcje aż do lunchu. No, więc udaliśmy się razem z Sophie, Danielle i Gabrielem do naszej stołówki. W kolejce staliśmy dosyć długo. Właśnie w tym czasie oczekiwania na posiłek, podszedł do mnie Lucas.
- Susana?- powiedział pytająco i zarazem tak zalotnie.
- Susanne- odparłam.
- Miło mi, a ja jestem Luke- mówił nadal z nutką zainteresowania moją osobą w głosie, czy jakby to móc inaczej opisać.
- Mi także miło poznać- rzuciłam udając bezinteresowność.
- Masz może dzisiaj ochotę na kawę?
- Nie lubię kawy- powiedziałam, przy czym  nie kłamałam. Nie wiem jak to badziewie można w ogóle pić. Blee.
- Oh. Wielka szkoda, bo ja uwielbiam. Czarną. Bez cukru- powiedział. Super! A co to mnie obchodzi? W dupie to mam!
- Ooo. To musisz mieć... dużą pupę.
- Słucham?- zapytałam. Przecież ja nic nie mówiłam. Boże! Jakim cudem on czyta mi w myślach.
- Oj, przepraszam. Wydawało mi się, że powiedziałaś...- nie dałam mu dokończyć.
- To źle ci się wydawało- przerwałam i na tym zakończyłam naszą rozmowę.
Szybkim krokiem podeszłam do naszego stolika z tacką jedzenia, które otrzymałam przed chwilą od kucharki. Każdy facet to idiota w ręce trzymałby pilota.(od telewizora, oczywiście) Zrymowałam i delikatnie się uśmiechnęłam, a dziewczyny pomyślały, że się umówiłam z tym draniem, który czyta w myślach. Tylko jak to możliwe? Ta myśl nie dawała mi spokoju, ale nie mogłam dłużej się nad tym zastanawiać, bo musiałam wytłumaczyć koleżankom, że się tylko z tym debilem posprzeczałam, jeżeli tak to można nazwać. Zmieniłam szybko temat. Na jaki? Cóż. Nie miałam wyjścia, więc powiedziałam Soph, żeby opowiedziała, jak jej się udała randka z nieznajomym, którego poznałam przez jakiś chat internetowy.
- ... no i wyszło na to, że ten gościu miał 40 lat- mówiła zrozpaczona. No tak, a podobno miał mieć 17, bo wysyłał zdjęcia nastolatka. My się śmieliśmy jak nawaleni (można by rzec), a Sophie powiedziała, że ten facet próbował się do niej dobierać, czy coś, a ona go trzasnęła torebką i uciekła. I taki to koniec taj historii. Szczęśliwy, ale nie dla tego mężczyzny. Zawiódł się na niej. Nic dziwnego. Takie rzeczy nie na pierwszej randce kolego. Hahaha. I nie z takim starym prychem.
Wszyscy zjedli i odeszli już od stołu. Zostałam ja i Gabe, który z grzeczności zapytał, czy poczekać na mnie. Ja mu podziękowałam i kazałam mu wyjść. Po jego wyjściu do stolika dosiadł się Lucas.
- To znowu ty? NIe dasz mi nawet w spokoju zjeść. A tak w ogóle to jakim cudem wiedziałeś co myślę?- zapytałam.
- Widzisz maleńka. Wszystkiego się dowiesz, ale w swoim czasie, a teraz kończ lunch i wracaj na lekcje- powiedział, a ja się zastanawiałam nad tym co miał na myśli mówiąc, że wszystkiego się dowiem, ale w swoim czasie. Wyszłam ze stołówki przejęta tym, że nie jestem wszystkowiedząca. Nikt nie jest. Pod salą zobaczyłam Chrisa, chciałam, żeby poczuł to co ja w tamtym momencie czułam. Podeszłam do Lucasa i poprosiłam go o przysługę. Miałam taką nadzieję, że się zgodzi.
- To jest do zrobienia- odpowiedział i przed salą językową zaczął mnie całować namiętnie, ale tak pokazowo, ale to nie był tylko niewinny całus. Oddałam mu pocałunek. Teraz to już nie było to dla mnie takie zwyczajne. Poczułam coś. Myślałam, że nie tylko ja. Oderwałam się od jego ust i już miałam odchodzić, gdy on chwycił mnie za rękę i złożył na moich ustach pocałunek, tym razem delikatny i spokojny. Odeszłam z uśmiechem na ustach. Spojrzałam na Chrisa, na którego twarzy malował się smutek.
- Susan, przecież jeszcze w czasie lunchu go nie lubiłaś, a teraz go całujesz. O co chodzi?- zapytał Gabe.
- Chodziło mi o zazdrość Chrisa- powiedziałam półszeptem. Danielle wytłumaczyłami mi, że to wyglądało na bardzo prawdziwe, a ja jej odrzekłam, że taki był zamiar, lecz ona po chwili dodała, że Gabriel się zrobił zazdrosny, a podobno im powiedział, że mogłam o to poprosić go. Nie ważne. Przecież jest moim "bratem". To nie możliwe.
Przez wszystkie pozostałe lekcje już się nie nudziłam tak bardzo. Co chwilę spoglądałam na Lucasa i posyłałam mu słodki uśmiech, który on odwzajemniał.
***
      Nie mogłem tego znieść. Susan od lat się ze mną przyjaźni, a o przysługę (bardzo przyjemną) prosi Lucasa. Gdybym mógł już teraz jej ujawnić kim jesteśmy, ale niestety. Najgorsze jest to, że dostałem wyraźny rozkaz opiekowania się nią, a co za tym idzie nie mogę się z nią związać mimo, iż ją kocham nad życie. Lucas tylko gra z nią w jakieś gierki. On nie ma zahamowań. Żadnych zasad, nic. Jest diabłem, któremu można wszystko, a ja jestem archaniołem, który musi być posłuszny niebiosom. Luke jest demonem, który słuchać musi tylko Szatana (no i jego ulubieńców). Nie mogę pozwolić, aby demony przeciągnęły Susan na ich stronę. Teraz liczy się tylko powodzenie mojej misji.
***
     Koniec lekcji. Dzwonek. Nareszcie. Podeszłam do Gabriela, bo wydawał się dziwny. Zasmucony, albo co najmniej czymś przejęty. Pytałam go co się stało, ale ten odpowiadał, że wszystko jest w porządku. Ja i tak nie zmienię zdania, że jest jakiś odmieniony. Pytałam Danielle i Sophie, ale te nic nie wiedziały. Pożegnałam się z dziewczynami i poszłam do domu. W drodze powrotnej podbiegł do mnie Gabriel.
- Widziałam jak uśmiechałaś się do Luke'a. Jesteś pewna, że to tylko była gra, bo mi się wydaję, że nie.
- Dobra. Ci mogę powiedzieć wszystko. Posłuchaj. To miała być gra, ale ... jak on mnie całował to ja poczułam coś. To było coś czego jeszcze nigdy nie czułam. Taki dreszcz, który przeszywał mnie całą.
- Sus, na pewno ci się wydawało. To jest niemożliwe. Słuchaj ty nie możesz z nim być.
- Dlatego, że coś do mnie czujesz?-zapytałam.
- Nie, ja do ciebie nic nie czuje. Jesteś mi jak siostra, o którą się troszczę, więc kategorycznie ci zabraniam spotykać się z tym chłopakiem. On nie jest dla ciebie.
-  A to niby dlaczego? Będę chodziła z kim tylko będę chciała. A teraz wybacz, ale wracam do domu- i na tym zakończyliśmy kłótnię. Nikt nie będzie mi mówił z kim mam prawo chodzić, a z kim nie. Zdenerwowana jak nigdy dotąd, gdy wchodziłam do pokoju tak trzasnęłam drzwiami, że prawie wypadły z nawiasów. Tak przynajmniej powiedział mój tata. Było po 15, a ja zamiast gdzieś wyjść na miasto to siedziałam przed komputerem. Hmmm. Nowa wiadomość na poczcie. Lucas. Skąd on ma mój mail. Nie ważne. Zdobył t plus dla niego. Zobaczmy co tam napisał: " Witaj, Susanne" Miły początek kolejny plus dla niego. "nie wiem jak ty, ale ja, gdy się całowaliśmy poczułem, że coś nas łączy. Taka nić miłości, która nas przeszywa. To jest uczucie nie do opisania. Chciałbym się z Tobą dzisiaj spotkać. Mam Twój adres, więc będę o 18. Lucas. " Oh, jednak on też to czuł. To takie słodkie, ale jak na dzisiejszy dzień dużo się wydarzyło. No i ta moja miłość do niego. To po prostu dziwne. Nie lubiłam go, a tu. Co ja wygaduję?! Ja go kocham (chyba). Czuję coś, ale nie wiem co to jest. Z takim uczuciem nigdy nie miałam do czynienia. Odpiszę mu, że nie mogę. Na pewno zrozumie. No to biorę się do pisania: " Cześć, wybacz, ale nie mogę się dzisiaj z tobą spotkać. Muszę trochę ochłonąć. Jeszcze wczoraj byłam załamana z powodu Chrisa, a dzisiaj jesteś ty, do którego czuję coś, czego nie potrafię istnienia wytłumaczyć. Jeżeli to miłość, to poczeka. Susanne. " Myślę, że jest dobrze. Wyślij. Nie obrazi się, mam nadzieję.
Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać różne programy. W końcu uznałam, że trzeba się wykąpać. Weszłam do wanny i kompletnie się odprężyłam. Nie mam pojęcia, ile czasu byłam w łazience, ale gdy wyszłam była chyba godzina 18. A wiecie po czym zauważyłam? Na moim łóżku siedział Lucas, który gdy tylko mnie zauważył wstał z łóżka.
- Boże! Lucas! Co ty tu... ? Przecież napisałam do ciebie. 
- No tak. Napisałaś, ale uznałem, że i tak przyjdę.
- Ale ja jestem w samym ręczniku.
- Widzę, ale myślę, że bez niego wyglądasz równie pięknie.
- Luke!- krzyknęłam i podeszłam do niego rozgniewana, po czym on przyciągnął mnie do siebie, a ja się mu wyrwałam.
- Przestań i natychmiast stąd wyjdź!- rozkazałam wkurzona. Jakież było moje zdziwienie, kiedy on posłuchał bez żadnych dłuższych namów. Po wyjściu Lucasa włączyłam Gossip Girl, żeby chociaż na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam i już nie myślałam o tym jak parszywie zachował się Luke.
_________________________
No to mamy 3 rozdział ! Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta. Ten rozdział jest nieco dłuższy. No i trochę w nim się wydarzyło. Jeśli czytasz to komentuj, proszę. :P Przepraszam za literówki i takie tam różne błędy. 
Pozdro. ! ♥

sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 1 cz.2

    Obudziły mnie promienie słoneczne, które ogrzewały moje policzki. Rozejrzałam się po oświetlonym pokoju, ale Gabriela już nie było, więc pośpiesznie poszłam w stronę łazienki. Ogarnęłam z grubsza włosy oraz zrobiłam sobie makijaż. Założyłam tą samą sukienkę, gdyż nie miałam innego wyboru. Zbiegłam szybko do kuchni, by znaleźć Gabriela. Nie myliłam się, myśląc, że Gabe przygotowuje śniadanie.
- Gdzie twoi rodzice?- zagadnęłam, a w odpowiedzi usłyszałam, że jeszcze śpią. Delikatnie uśmiechnęłam się do Gabriela i podziwiałam jego talent kucharski.
- Może... jeśli chcesz, oczywiście... moglibyśmy gdzieś wyskoczyć?- zapytał, a ja pomyślałam, że to nie najlepszy pomysł.
- Wiesz... Myślę, że lepiej by było, gdybym pobyła trochę sama w zaciszu swojego pokoju- odpowiedziałam, a on rzucił tylko:
- Jasne. Nie ma sprawy- i podał mi jajecznicę. Zajadałam się nią jak nigdy dotąd. W końcu podziękowałam grzecznie za śniadanie i postanowiłam udać się do domu. Wstałam z krzesła, ale Gabe mnie zatrzymał pytając:
- Gdzie się wybierasz?
- Hmmm. Do domu.
- Nie, nie, nie. Nigdzie nie idziesz. Przynajmniej nie teraz. Zrobiłem ci latte- powiedział, a ja natychmiast usiadłam na miejsce. Podał mi kubek z misiem, po czym usiadł naprzeciw mnie.
- Sus, rozumiem, że jest ci ciężko, ale zrozum. Nie możesz się tym tak zamartwiać. Masz przecież mnie.
- Wiem, ale nie potrafię...
- Susan, jesteś piękną dziewczyną z przyszłością.
- Tak, wiem. Powinnam się rozwijać, założyć rodzinę i inne te duperele- powiedziałam, ale z jego miny można by wywnioskować, że nie to miał na myśli. Wypiłam kawę, a Gabe zaproponował, że mnie odwiezie, więc bez dłuższego namysłu  przystałam na jego propozycję. Gdy już dojechaliśmy, po przyjacielsku cmoknęłam go w policzek, jeszcze raz podziękowałam i wyszłam z auta.
- Miły chłopak z tego Gabriela- powiedziała moja mama tuż po przywitaniu, a ja jej przytaknęła. Moja mama za dużo sobie wyobraża. Z resztą tak samo jak tata. Uważają, że Gabe to idealny chłopak dla mnie. Tylko, że (tak jak już mówiłam) on jest dla mnie jak brat, ale oczywiście rodzice na to nie zważają, bo przecież jest tak cholernie miły. Jedyny chłopak (przepraszam), jedyna osoba, która nie przeklina w tym liceum i jak to mówi moja mama: "Niezłe z niego ciacho". Moja nowoczesna mama. Taaaa. Aż przesadnie nowoczesna, ale jednak fajnie mieć taką mamę.
Nie miałam planu na ten dzień, ale jedno wiedziałam na pewno. Nie zamierzam opuszczać zacisza swoich czterech ścian. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Dopiero po kilku godzinach mi przeszło. Otarłam łzy z policzków i zeszłam na kolację. Zdziwilibyście się, że płakać można cały dzień, a szczególnie, gdy słuchasz smutnych piosenek.
- Cześć córeczko- powiedział mój tata, a ja mu odpowiedziałam również przywitaniem. Szybko się posiliłam i już po 15 minutach byłam z powrotem w pokoju. Wzięłam odprężającą kąpiel, po czym spojrzałam na ekran mojego telefonu, gdzie wyświetliła mi się wiadomość od Gabriela: " Jak się trzymasz? Mam nadzieję, że choć trochę dobrze. :P ". Miło z jego strony, pomyślałam i odpisałam mu: "Ogólnie wyglądam dobrze, ale psychicznie ... jestem w rozsypce. ;( " . W mgnieniu oka dostałam odpowiedź: " Nie martw się. Zaraz bd. :P "
I nagle na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Gabriel był osobą, przy której się nie wstydziłam niczego. Mogłam być bez makijażu, on i tak powie, że wyglądam ślicznie. Cały on. Nie minęła minuta (a przynajmniej się mi tak zdawało), a Gabe był już na miejscu i trzymał mnie swoimi mocnymi ramionami tak mocno, że gdyby nawet chciała, to bym się nie wyrwała mu wcale, bo teraz nie miałam ani siły, ani ochoty się wyrywać. Jeszcze długo płakałam przytulona do Gabriela aż zasnęłam snem głębokim i mocnym. Tak mocnym, że nic nie potrafiło mnie obudzić. Nie miałam pojęcia, co zrobił Gabe, został, czy wrócił do domu, a jak nocował to gdzie. Nie wiedziałam tego i wcale mnie to nie obchodziło.
____________________________
No to mamy drugi rozdział . Mam nadzieję, że się wam spodobał. Proszę o motywujące komentarze oraz przepraszam za różne literówki i w szczególności przepraszam za długą nie obecność i zapraszam do dalszego czytania. :P Następne rozdziały będą dłuższe. Tak myślę. :)

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 1 cz.1

     Zaczęło się niewinnie i tak spokojnie. W szkole poznałam Chris'a. Z pozoru miły chłopak. Blondyn z zielonym oczami. Nie miałam przyjaciół, bo byłam nowa, a on przysiadł się do mnie na obiedzie i zaczął mnie zagadywać. Codziennie o tej samej porze spotykaliśmy się na stołówce aż w końcu odważyłam się z nim usiąść na biologii. On, oczywiście,  nie miał nic przeciwko. Z czasem zauważyłam, że on mi się podoba. Był taki uprzejmy, choć wiedział, że nie jestem najbogatszą dziewczyną w szkole w przeciwieństwie do niego. Ja ubierałam się zwyczajnie. Dżinsy, bokserka i kurta, czasem jakaś kamizelka. Ewentualnie na jakąś uroczystość zakładałam sukienkę. Oczywiście w moim ulubionym kolorze, w czarnym. Miałam swoje humorki, co na pewno nie spodobało się Chris'owi, ale jednak nie przestawał mnie w sobie rozkochiwać. Byłam złośliwa, impulsywna i mściwa. Miałam wcześniej wiele problemów, ale to postanowiłam zostawić za sobą. Nie całe 2 miesiące po naszym poznaniu, postanowiliśmy się umówić, aby zobaczyć, czy coś z naszego związku będzie. Często chodziliśmy na spacery, do kina, na łyżwy, na rolki. Byliśmy ze sobą pół roku aż do tego wydarzenia. Mam na myśli naszą ostatnią randkę.
Umówiliśmy się na 19 w sobotę, tak jak zwykle. Umalowałam się jak na jakiś bal, założyłam sukienkę, bo mieliśmy pójść na kolację do restauracji. Przyszłam punktualnie i miałam taką nadzieję, że tym razem Chris się nie spóźni. Poczekałam pół godziny na ławeczce w parku, ale Chris nie przychodził. Dzwoniłam do niego. Nie odbierał. Uznałam, że coś dla nas specjalnego szykuje. Postanowiłam pójść do niego do domu. Dzisiejszy wieczór miał być tym wieczorem, w którym stracę cnotę. W końcu mam już szesnaście lat, a Christopher 19 skończy w tym roku. Myślałam, że będzie na mnie czekał u siebie w domu, a kolacja odbędzie się jednak później.
Podeszłam pod jego dom. Zadzwoniłam do drzwi. Nic. Pewnie udaje, że zapomniał o randce, a tak naprawdę czeka aż mu się oddam. Z tą myślą chwyciłam za klamkę. Drzwi były otwarte. Tak jak myślałam. To co zobaczyłam po wejściu wprawiło mnie o mdłości. Chris obściskiwał się z Sandrą, moją BYŁĄ koleżanką. Jego uśmieszek natychmiast zniknął, gdy tylko mnie ujrzał. Byłam totalnie wściekła, zrobiłam mu awanturę, po czym udałam obojętność, trzasnęłam drzwiami i z szybkością geparda opuściłam ten budynek, po drodze nazywając Sandrę suką. Później się dowiedziałam, że Christopher mnie zdradzał bardzo często i właściwie to chodzi ze mną tylko dla szpanu, bo podobno jestem najładniejszą dziewczyną w szkole i wyglądam jak anioł. Tak, żeby one chociaż istniały. No może i istnieją, ale na pewno nam w niczym nie pomagają, bo mają nas w dupie. Jedyną osobą, która się mną interesuje jest Gabriel. Prawdziwy przyjaciel, zawsze można na niego liczyć. To on nauczył mnie być dobrym człowiekiem.
Biegłam przed siebie. Nie chciałam go znać. Zranił mnie, a to bolało. Cholernie bolało. Stanęłam na skraju klifu i wpatrywałam się w horyzont, który zdawałoby się, że nie ma końca. Chciałam zakończyć to pieprzone życie. Zamknęłam oczy i już chciałam skoczyć, gdy nagle ktoś chwycił mnie za przedramię, a ja odruchowo cofnęłam się od przepaści.
- Nie rób tego. Susan, daj spokój. Choć ze mną. Porozmawiamy- powiedział Gabriel, na tyle spokojnie, że nie pochłonęła mnie otchłań. Co ja wyprawiam? Nie mogę umrzeć. Muszę żyć, choćby dlatego, że mam przyjaciół, wiernych przyjaciół, którzy mnie potrzebują.
- Masz rację. Chodźmy stąd- powiedziałam, a on pociągnął mnie w swoją stronę i mocno przytulił swoimi muskularnymi ramionami. Nie chciałam go puścić, ponieważ już nie czułam takiej pogardy dla samej siebie. Wiedziałam, że jest jednak ktoś, dla kogo coś znaczę.
Gabriel zabrał mnie do swojego domu i troskliwie zapytał mnie czy zrobić mi herbatę, a ja nie mogłam odmówić. Usiadłam na kanapie i patrzyłam na niego, nie wierząc, że taki cudowny chłopak nie ma dziewczyny.
- To ja ci może lepiej zrobię melisę- powiedział, niby pytając, a ja skinęłam tylko głową.
- Sus, posłuchaj. Rozumiem, że Christopher zachował się nieprzyzwoicie. Tak nie wypada. On na ciebie nie zasługuje. Jesteś dla niego zdecydowanie za dobra- słuchałam go, próbując udać uśmieszek. Gabriel nigdy nie przeklinał. - Żaden chłopak nie powinien wystawić dziewczyny, a w szczególności tak pięknej. Nawet, z rozmazanym makijażem wyglądasz jak aniołek. Taka niewinna i bezbronna.
- Kiedyś nie byłam taka bezbronna- rzuciłam, tym razem już na poważnie się uśmiechając. Gabe postawił na stole melisę, a ja chwyciłam kubek w dłonie. - Cieszę się, że cię mam- wyznałam, a on na to odpowiedział arogancko: "Wiem".
- Pewnie ci zimno. Widać, że zmarznięta jesteś. Zaraz przyniosę ci koc- powiedział, a po chwili stał już z zielonym kocykiem. - Obiecaj mi coś- rzekł, a po moim długim milczeniu dodał: - Obiecaj mi, że nigdy więcej nie wyjdziesz na randkę bez jakiegokolwiek sweterka- chciał zażartować, ale ewidentnie mu to nie wyszło.
- Niestety nie mogę ci tego obiecać, bo nie zawsze sweterek pasuje.
- Nie drocz się ze mną. Nie chcę, żebyś zachorowała- powiedział nieco zasmucony. - Wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra- zawsze mi to powtarza, ale wszyscy mi mówią, że jest we mnie po uszy zakochany, chociaż ja tego nie widzę. Może mają rację, ale przecież w siostrze nie można się zakochać. Gabriel jest tylko przyjacielem i nic więcej. Tak jak powiedział jestem dla niego jak siostra, a on dla mnie jak brat, bardzo ładny starszy brat. Brunet z oczami prawie czarnymi. Patrząc na niego widziałam zalety tego świata, choć nie było ich wiele, to jednak potrafiłam je odnaleźć, wpatrując się w jego żarzące się czernią oczy. Może dlatego, że był dobry, a może dlatego, że był dla mnie zagadką, która co dzień próbowałam rozgryźć. Pochłonięta tajemnicą jego oczu zapytałam, czy mogłabym dzisiaj przenocować u niego, gdyż nie miałam siły wracać do domu na szpilkach. Zgodził się bez dłuższego namawiania. Dał mi bluzkę z pumy XXL, granatowa. Najlepsza i najwygodniejsza do spania. Wykąpałam się. Miałam takie wrażenie, że zasnę w wannie, ale na szczęście nie zasnęłam. Wyszłam z łazienki z mokrymi włosami, które się lekko kręciły. To zabawne, gdy są mokre się kręcą i mają odcień czerwieni, a jak suche są proste jak drut. Ta sprawa wymaga kontemplacji. Przed drzwiami czekał na mnie Gabriel. Oznajmił, iż powiadomił moich rodziców, że nocuję u niego i powiedział, że mogę spać u niego na łóżku, a on sobie i tak już pościelił na podłodze. Podziękowałam mu, bo mało kto jest taki uczynny. Ułożyłam się wygodnie i odwróciła się w stronę okna. Jeszcze przez chwilę zerkałam za okno, ale niebawem oddałam się w ramiona Morfeusza.
____________________
No to mamy pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że chociaż trochę się Wam podoba.
Liczę na wasze komentarze, bo to motywuje do dalszego pisania i jeżeli ten blog się wam podoba, polecajcie go znajomym.
PS. Przepraszam za błędy, ale jakoś nie przywykłam do pisania na komputerze, więc mam nadzieję, że wszelkie literówki zostaną mi wybaczone. :P

wtorek, 18 czerwca 2013

Prolog

   Stałam na skraju klifu, zastanawiając się nad swoim losem. Nie chciałam umierać, ale życie tez się szczególnie do mnie nie uśmiechało. Co zrobić? Jedno pytanie, a odpowiedzi sto. Mętlik w głowie. Jeden krok mógł zmienić wszystko. Krok do przodu- zero szans przeżycia. Krok do tyłu- poradzenie sobie z problemami i pokazanie ludziom, że jestem wytrzymała. Zamknęłam oczy i już chciałam skoczyć, gdy nagle ktoś chwycił mnie za przedramię, a ja odruchowo cofnęłam się od przepaści.
- Nie rób tego. Susan daj spokój. Choć ze mną. Porozmawiamy- powiedział Gabriel, na tyle spokojnie, że nie pochłonęła mnie otchłań. Co ja wyprawiam? Nie mogę umrzeć. Muszę żyć choćby dlatego, że mam przyjaciół, wiernych przyjaciół, którzy mnie potrzebują.