- Przegrywamy sprawę- odezwał się Metarton, a ja lękałem się spojrzeć na jego pomarszczoną twarz okalaną siwymi włosami. W jego niebieskich oczach wyczuwałem strach, ale także zauważalne iskierki nadziei.
- Jest mi tak przykro- jąkałem- ...ale demony podjęły się walki. Mają taktykę. Chcą sprawić, aby Susan zakochała się w Lucasie i ...- urwałem. Szkoda mi było słów, one tylko pogarszały naszą sytuację.
- To jest moja córka. Nie uwierzy w takie kłamstwa. Nie musicie się martwić, ona jest ponad tym- próbowała ratować sytuację Naomi, której włosy lśniły w oświetlonej sali konwersacji anielskiej. Jej oczy jarzyły się jak maleńkie niebieskie światełka. Susanne jest bardzo do niej podobna, pomyślałem, gdy za pierwszym razem ujrzałem serafina.
- Niczego nie możemy być pewni- odezwał się wreszcie Olmiah, który do tej pory nic nie mówił. Gdy wymawiał te słowa, na jego młodym czole pojawiły się dwie malutkie zmarszczki, jakby na znak niedowierzania słowom Naomi.
- No właśnie, nie możemy zostawić tego w rękach Susanne. To co ona zrobi... Nie, tak być nie może. Na naszych barkach jest to brzemię, które musimy udźwignąć- przytoczył te słowa Kehethel.
Debata trwała wiele godzin i wymagała dużo argumentów, aby w końcu wszyscy aniołowie doszli do konsensusu. W końcu za przewodnictwem Matatrona, który to jest zwierzchnikiem serafinów uznaliśmy, że ogniem trzeba zwalczyć ogień, bo wszystkie zbiorniki wodne powysychały. Jaka jest nasza taktyka? Ja również muszę podrywać Susanne. Nawet sobie nie wyobrażacie jaka radość się we mnie zrodziła, gdy archanioł stwierdził, iż tylko tak wygramy sprawę.
Kiedy wróciłem już na ziemię postanowiłem wprowadzić w życie nasz plan. Nie wiedziałem początkowo od czego zacząć, więc zadzwoniłem do Sophie, która jest ekspertem od takich spraw, mimo że czasem lekko przesadza. Dziewczyna w trybie natychmiastowym przyjechała do mnie, gdyż poinformowałem ją, że to sprawa pilna, prawie życia i śmierci. Faktycznie to jest sprawa życia i śmierci. Susanne jest nam potrzebna, ab wygrać bitwę. Bez niej my zginiemy. Soph, gdy tylko jej opowiedziałem o naszej małej pogawędce z Sus i pocałunkiem, o którym najwyraźniej jej jeszcze nie mówiła, oniemiała.
- I ona mi tego nie powiedziała!- krzyczała przejęta.
- Już ja jej dam, ona mnie popamięta, nieważne, pokaż się no, trzeba coś z tobą zrobić- powiedziała, poprawiając swoje blond loczki, które skakały jak sprężynki. Zmrużyła swoje jasne piwne oczy, które były teraz maleńkie jak pinezki. Odsunęła się ode mnie, lekko skrzywiła, po czym rzuciła:
- Hm, masz może żel lub gumę?
Nie miałem, ale głupio mi było się przyznać, więc wypaliłem: "Jasne" i szybkim krokiem poszedłem do łazienki. Na pstryknięcie palców w szafeczce pojawiły się oba z nich. Wziąłem oba z nich i wróciłem do swojego pokoju. Rozejrzałem się po dobrze oświetlonym pomarańczowym pokoju, ale nie Sophie tam nie było. Zdezorientowany spojrzałem na drzwi, gdzie ona stała już z krzesłem.
- No co? Myślałeś, że gdzie usiądziesz?- zapytała zdziwiona moją reakcją. W tak krótkim czasie ja już zdążyłem przedstawić sobie najbrudniejszy scenariusz. Od razu w głowie pojawiła mi się myśl: "Porwanie". Nie mam bladego pojęcia, dlaczego tak się o nią martwiłem, może to ten instynkt opiekuna. Pewnie tak. Dobra, uspokój się Gabe i siadaj na te krzesło.
- Więc mówisz, że chcesz być z Susanne, ale ona nie widzi w tym sensu. Widocznie moja przyjaciółka już padła na wzrok. Co ona widzi w tym Lucasie? Oj, przepraszam. Nie powinnam o nim mówić, ale spójrz jak teraz wyglądasz, co ty na to? Podoba się?
Spojrzałem w lusterko, które podała mi dziewczyna i zobaczyłem innego siebie, moje włosy były postawione, coś w rodzaju irokeza, ale nie miałem z boku zgolonych włosów, wręcz przeciwnie.
- To wystarczy?- zapytałem.
- Cóż, nie, ale to dobry początek. Twoje zachowanie też musi się nieco zmienić. Musisz być bardziej seksowny. To znaczy, jesteś seksowny, ale musisz udać, że już cię ona nie obchodzi, umawiaj się z innymi dziewczynami, kapujesz? Przecież jesteś taki śliczny.- westchnęła, po czym dodała- Ja już więcej nie zdziałam, więc się zbieram, a ty musisz się zmienić, więc... Cześć- powiedziała i już zaczęła się odwracać, ale ja chwyciłem ją za dłoń i przyciągnąłem do siebie, po czym namiętnie pocałowałem. Sophie nie szybko się ode mnie oderwała, wpierw odwzajemniła pocałunek, potem rzuciła jakby od niechcenia.
- To dobry początek.
I to niby Luke jest tym złym... Tylko dlaczego ja się całuję z jej przyjaciółką. A, już wiem. Mam być przecież inny, mam być kobieciarzem, bo Sus na takich leci. I teraz wygląda na to, że to ja chcę ją wykorzystać, aby przeżyć. Nienawidzę tej roboty.
*Sophie*
Jak najszybciej zbiegłam po schodach i spacerkiem wróciłam do domu. Na swoich ustach czułam jeszcze smak jego pocałunku. To było coś niesamowitego, jeszcze żaden chłopak tak mnie nie całował. Wiedziałam, że on jest zakochany w Sus, ale i tak nie mogłam przestać o nim myśleć. Czułam się z tym źle, bo w końcu Susanne jest moją przyjaciółką, chociaż jak się dowiedziałam, co przede mną ukryła, zdenerwowałam się, tego się nie da ukryć. Możliwe, że Susanne nigdy nie traktowała mnie jak najlepszą przyjaciółkę, ale przecież zasługuję na to, by mnie informowała o nowościach. Zapewne Dan jest o wszystkim poinformowana. Mam tego dosyć, wszyscy traktują mnie jak jakieś dziecko, tylko że do tej pory to ja wpakowałam się w najwięcej związków i to ja zawsze potrafię wybrnąć z sytuacji bez stresu. Nagle po mojej rumianej twarzy spłynęła jedna samotna łza. Tak samotna jak ja, pomyślałam.
*Susanne*
Teraz jestem wolna. Nie mam już tego durnego gipsu i mogę żyć, a nie tylko leżeć w tym łóżku, w czterech ścianach mojego beżowo-czerwonego pokoju. Zastanawiam się, jak sobie z tamtą sytuacją poradziła Danielle. Mam wyrzuty sumienia, że prawie o niczym jej nie mówimy, ale ona wydaje się taka delikatna, krucha i bezbronna. Jest mi przykro z tego powodu, że tak wiele przed nią ukrywamy.
Dzisiaj wyszłam pobiegać wraz z Danielle. Założyłam czarne spodenki i czerwoną bokserkę. Nie wiem, jak długo biegłyśmy, ale przebiegłyśmy chyba 3 km. Nie potrafiłam biec więcej, bo poczułam okropny ból w kostce, który spróbowałam zignorować, udało się. Gdy już wróciłam i wzięłam prysznic, weszłam w ręczniku do pokoju. Moje oczy otworzyły się szeroko, wyglądały jak ogromne guziki. Przede mną stał Lucas. Poczułam się nieco głupio, bo byłam prawie naga.
- Co ty tu robisz?- zapytałam zniesmaczona całą sytuacją.
- Przyszedłem po ciebie, myślałem, że może pójdziemy na spacer.
- Przed chwilą biegałam i jestem trochę zmęczona, wiesz...- próbowałam wytłumaczyć to, że stałam tu w ręczniku.
- Tak, kochanie, rozumiem. To może zrobimy coś innego, ty decydujesz- powiedział, po czym przystąpił do gapienia się na moje piersi. Chłopak pociągnął mnie w swoją stronę za biodra i delikatnie pocałował. Oderwałam się od niego i powiedziałam:
- Nie teraz, muszę się ubrać. Mógłbyś wyjść?
Nie musiałam długo prosić. Już po chwili Luke znalazł się za drzwiami, a ja szybko założyłam czarny stanik i stringi do kompletu, czarną bokserkę, krótką dżinsową spódniczkę, a na wierzch bluzki zarzuciłam również dżinsową kamizelkę. Otworzyłam drzwi i szybciutko pocałowałam Lucasa.
- Jestem gotowa. Idziemy do kina- stwierdziłam.
- Jasne. Wyglądasz ślicznie.
Podziękowałam mu, po czym wyszliśmy z domu. Po długiej, wcale nie niezręcznej, ciszy Lucas odezwał się do mnie:
- Wiem kim jesteś.
- O czym ty mówisz?- zapytałam zdziwiona i zdezorientowana.
- Twoje włosy są czerwone. Niby czemu? Bo jesteś hybrydą anioła i demona. A wiesz co to oznacza, kochanie? Jesteś najpotężniejszą istotą na świecie.
- Skąd ty to wiesz?- zapytałam przestraszona, byłam w stanie nawet uciekać przed facetem, który mnie kochał.
- Bo jestem demonem- oniemiałam, a on mówił dalej: - Uznałem, że powinnaś wiedzieć skoro zamierzasz być ze mną, a skoro i tak znasz już prawdę o Gabrielu. Jesteś silną kobietą, nic cię nie przestraszy.
Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Wiedza jest przekleństwem, jak to mówią. Miałam ochotę zrezygnować z kina, ale nie mogłam tego zrobić Luke'owi, mimo że był demonem. Przecież nikogo nie skrzywdził, prawda?
- Nie, nikogo nie skrzywdziłem i tak, umiem czytać w myślach, zarówno jak i Gabriel. Wiesz chyba, że demony są upadłymi aniołami? Ja jestem właśnie synem upadłego demona, więc powstałem trochę inaczej, to nie był mój wybór, więc nie możesz mnie winić za to kim jestem. No i przecież twoja matka zakochała się w demonie, więc nie wiń się za to, że ty mnie też kochasz.
- Ja, masz rację, kocham cię, ale muszę cię poznać lepiej, chcę się więcej o was dowiedzieć. Jakie masz jeszcze magiczne moce?
- Takie same jak anioły praktycznie. Czytanie w myślach, przenoszenie się z miejsca do miejsca, a nawet w czasie, przenoszenie przedmiotów, demony są zdolne do nakłaniania ludzi to czynów, których sami by nie zrobili.
- Czy mnie też nakłaniałeś?- zapytałam.
- Nie, ty nie jesteś człowiekiem. Nie zapominaj o tym, a teraz chodźmy do kina.
- No właśnie, nie możemy zostawić tego w rękach Susanne. To co ona zrobi... Nie, tak być nie może. Na naszych barkach jest to brzemię, które musimy udźwignąć- przytoczył te słowa Kehethel.
Debata trwała wiele godzin i wymagała dużo argumentów, aby w końcu wszyscy aniołowie doszli do konsensusu. W końcu za przewodnictwem Matatrona, który to jest zwierzchnikiem serafinów uznaliśmy, że ogniem trzeba zwalczyć ogień, bo wszystkie zbiorniki wodne powysychały. Jaka jest nasza taktyka? Ja również muszę podrywać Susanne. Nawet sobie nie wyobrażacie jaka radość się we mnie zrodziła, gdy archanioł stwierdził, iż tylko tak wygramy sprawę.
Kiedy wróciłem już na ziemię postanowiłem wprowadzić w życie nasz plan. Nie wiedziałem początkowo od czego zacząć, więc zadzwoniłem do Sophie, która jest ekspertem od takich spraw, mimo że czasem lekko przesadza. Dziewczyna w trybie natychmiastowym przyjechała do mnie, gdyż poinformowałem ją, że to sprawa pilna, prawie życia i śmierci. Faktycznie to jest sprawa życia i śmierci. Susanne jest nam potrzebna, ab wygrać bitwę. Bez niej my zginiemy. Soph, gdy tylko jej opowiedziałem o naszej małej pogawędce z Sus i pocałunkiem, o którym najwyraźniej jej jeszcze nie mówiła, oniemiała.
- I ona mi tego nie powiedziała!- krzyczała przejęta.
- Już ja jej dam, ona mnie popamięta, nieważne, pokaż się no, trzeba coś z tobą zrobić- powiedziała, poprawiając swoje blond loczki, które skakały jak sprężynki. Zmrużyła swoje jasne piwne oczy, które były teraz maleńkie jak pinezki. Odsunęła się ode mnie, lekko skrzywiła, po czym rzuciła:
- Hm, masz może żel lub gumę?
Nie miałem, ale głupio mi było się przyznać, więc wypaliłem: "Jasne" i szybkim krokiem poszedłem do łazienki. Na pstryknięcie palców w szafeczce pojawiły się oba z nich. Wziąłem oba z nich i wróciłem do swojego pokoju. Rozejrzałem się po dobrze oświetlonym pomarańczowym pokoju, ale nie Sophie tam nie było. Zdezorientowany spojrzałem na drzwi, gdzie ona stała już z krzesłem.
- No co? Myślałeś, że gdzie usiądziesz?- zapytała zdziwiona moją reakcją. W tak krótkim czasie ja już zdążyłem przedstawić sobie najbrudniejszy scenariusz. Od razu w głowie pojawiła mi się myśl: "Porwanie". Nie mam bladego pojęcia, dlaczego tak się o nią martwiłem, może to ten instynkt opiekuna. Pewnie tak. Dobra, uspokój się Gabe i siadaj na te krzesło.
- Więc mówisz, że chcesz być z Susanne, ale ona nie widzi w tym sensu. Widocznie moja przyjaciółka już padła na wzrok. Co ona widzi w tym Lucasie? Oj, przepraszam. Nie powinnam o nim mówić, ale spójrz jak teraz wyglądasz, co ty na to? Podoba się?
Spojrzałem w lusterko, które podała mi dziewczyna i zobaczyłem innego siebie, moje włosy były postawione, coś w rodzaju irokeza, ale nie miałem z boku zgolonych włosów, wręcz przeciwnie.
- To wystarczy?- zapytałem.
- Cóż, nie, ale to dobry początek. Twoje zachowanie też musi się nieco zmienić. Musisz być bardziej seksowny. To znaczy, jesteś seksowny, ale musisz udać, że już cię ona nie obchodzi, umawiaj się z innymi dziewczynami, kapujesz? Przecież jesteś taki śliczny.- westchnęła, po czym dodała- Ja już więcej nie zdziałam, więc się zbieram, a ty musisz się zmienić, więc... Cześć- powiedziała i już zaczęła się odwracać, ale ja chwyciłem ją za dłoń i przyciągnąłem do siebie, po czym namiętnie pocałowałem. Sophie nie szybko się ode mnie oderwała, wpierw odwzajemniła pocałunek, potem rzuciła jakby od niechcenia.
- To dobry początek.
I to niby Luke jest tym złym... Tylko dlaczego ja się całuję z jej przyjaciółką. A, już wiem. Mam być przecież inny, mam być kobieciarzem, bo Sus na takich leci. I teraz wygląda na to, że to ja chcę ją wykorzystać, aby przeżyć. Nienawidzę tej roboty.
*Sophie*
Jak najszybciej zbiegłam po schodach i spacerkiem wróciłam do domu. Na swoich ustach czułam jeszcze smak jego pocałunku. To było coś niesamowitego, jeszcze żaden chłopak tak mnie nie całował. Wiedziałam, że on jest zakochany w Sus, ale i tak nie mogłam przestać o nim myśleć. Czułam się z tym źle, bo w końcu Susanne jest moją przyjaciółką, chociaż jak się dowiedziałam, co przede mną ukryła, zdenerwowałam się, tego się nie da ukryć. Możliwe, że Susanne nigdy nie traktowała mnie jak najlepszą przyjaciółkę, ale przecież zasługuję na to, by mnie informowała o nowościach. Zapewne Dan jest o wszystkim poinformowana. Mam tego dosyć, wszyscy traktują mnie jak jakieś dziecko, tylko że do tej pory to ja wpakowałam się w najwięcej związków i to ja zawsze potrafię wybrnąć z sytuacji bez stresu. Nagle po mojej rumianej twarzy spłynęła jedna samotna łza. Tak samotna jak ja, pomyślałam.
*Susanne*
Teraz jestem wolna. Nie mam już tego durnego gipsu i mogę żyć, a nie tylko leżeć w tym łóżku, w czterech ścianach mojego beżowo-czerwonego pokoju. Zastanawiam się, jak sobie z tamtą sytuacją poradziła Danielle. Mam wyrzuty sumienia, że prawie o niczym jej nie mówimy, ale ona wydaje się taka delikatna, krucha i bezbronna. Jest mi przykro z tego powodu, że tak wiele przed nią ukrywamy.
Dzisiaj wyszłam pobiegać wraz z Danielle. Założyłam czarne spodenki i czerwoną bokserkę. Nie wiem, jak długo biegłyśmy, ale przebiegłyśmy chyba 3 km. Nie potrafiłam biec więcej, bo poczułam okropny ból w kostce, który spróbowałam zignorować, udało się. Gdy już wróciłam i wzięłam prysznic, weszłam w ręczniku do pokoju. Moje oczy otworzyły się szeroko, wyglądały jak ogromne guziki. Przede mną stał Lucas. Poczułam się nieco głupio, bo byłam prawie naga.
- Co ty tu robisz?- zapytałam zniesmaczona całą sytuacją.
- Przyszedłem po ciebie, myślałem, że może pójdziemy na spacer.
- Przed chwilą biegałam i jestem trochę zmęczona, wiesz...- próbowałam wytłumaczyć to, że stałam tu w ręczniku.
- Tak, kochanie, rozumiem. To może zrobimy coś innego, ty decydujesz- powiedział, po czym przystąpił do gapienia się na moje piersi. Chłopak pociągnął mnie w swoją stronę za biodra i delikatnie pocałował. Oderwałam się od niego i powiedziałam:
- Nie teraz, muszę się ubrać. Mógłbyś wyjść?
Nie musiałam długo prosić. Już po chwili Luke znalazł się za drzwiami, a ja szybko założyłam czarny stanik i stringi do kompletu, czarną bokserkę, krótką dżinsową spódniczkę, a na wierzch bluzki zarzuciłam również dżinsową kamizelkę. Otworzyłam drzwi i szybciutko pocałowałam Lucasa.
- Jestem gotowa. Idziemy do kina- stwierdziłam.
- Jasne. Wyglądasz ślicznie.
Podziękowałam mu, po czym wyszliśmy z domu. Po długiej, wcale nie niezręcznej, ciszy Lucas odezwał się do mnie:
- Wiem kim jesteś.
- O czym ty mówisz?- zapytałam zdziwiona i zdezorientowana.
- Twoje włosy są czerwone. Niby czemu? Bo jesteś hybrydą anioła i demona. A wiesz co to oznacza, kochanie? Jesteś najpotężniejszą istotą na świecie.
- Skąd ty to wiesz?- zapytałam przestraszona, byłam w stanie nawet uciekać przed facetem, który mnie kochał.
- Bo jestem demonem- oniemiałam, a on mówił dalej: - Uznałem, że powinnaś wiedzieć skoro zamierzasz być ze mną, a skoro i tak znasz już prawdę o Gabrielu. Jesteś silną kobietą, nic cię nie przestraszy.
Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Wiedza jest przekleństwem, jak to mówią. Miałam ochotę zrezygnować z kina, ale nie mogłam tego zrobić Luke'owi, mimo że był demonem. Przecież nikogo nie skrzywdził, prawda?
- Nie, nikogo nie skrzywdziłem i tak, umiem czytać w myślach, zarówno jak i Gabriel. Wiesz chyba, że demony są upadłymi aniołami? Ja jestem właśnie synem upadłego demona, więc powstałem trochę inaczej, to nie był mój wybór, więc nie możesz mnie winić za to kim jestem. No i przecież twoja matka zakochała się w demonie, więc nie wiń się za to, że ty mnie też kochasz.
- Ja, masz rację, kocham cię, ale muszę cię poznać lepiej, chcę się więcej o was dowiedzieć. Jakie masz jeszcze magiczne moce?
- Takie same jak anioły praktycznie. Czytanie w myślach, przenoszenie się z miejsca do miejsca, a nawet w czasie, przenoszenie przedmiotów, demony są zdolne do nakłaniania ludzi to czynów, których sami by nie zrobili.
- Czy mnie też nakłaniałeś?- zapytałam.
- Nie, ty nie jesteś człowiekiem. Nie zapominaj o tym, a teraz chodźmy do kina.
________________________
No i mamy 2 cz. rozdziału 4! :) Podoba się wam? Mam taką nadzieję. Liczę na szczere komentarze. :3
Zapraszam też na:
http://you-see-yourself.blogspot.com/
http://get-away-from-the-world.blogspot.com/
http://pamietniki-em.blogspot.com/
Mam nadzieję, że wpadniecie. :) Czekają nowości :D
|Dark Angel - zmiana nicku, znowu. xD
No i mamy 2 cz. rozdziału 4! :) Podoba się wam? Mam taką nadzieję. Liczę na szczere komentarze. :3
Zapraszam też na:
http://you-see-yourself.blogspot.com/
http://get-away-from-the-world.blogspot.com/
http://pamietniki-em.blogspot.com/
Mam nadzieję, że wpadniecie. :) Czekają nowości :D
|Dark Angel - zmiana nicku, znowu. xD